...lubie mowić o miłości...
Lubie mówić o miłości,lubie o niej pisać,odnajdywać w niej sens.bo przecież jest ona sensem naszego życia.każdy człowiek dąży do tego i po to własnie sie narodził aby obdarzyć drugiego ludzika tym uczuciem......jest to nasz sens istnienia....w miom przypadku jedyny słuszny i prawdziwy,to wiąże się z tą moja miłością do dzieciaczków.Chciałabym posiadać ta drugą osóbkę dzięki której będe czuła się zawsze potrzebna kochana uwielbiana....z która stworze rodzinę taka nalepszą najkochańszą...poprostu moją własną...
tak sobie wspominam wszystkie moje drobne miłostki(było ich całkiem spporo-taka kochliwa troszke jestem:P).stwierdzam tu jednak że nigdy nie kochałam....tak mi się tylko wydawało..albo może tak bardzo tego chciałam że zaczęłam sobie to wmawiać..u mnie raczej dłużej trwają stany zakochania niż samo bycie z kimś...nawet nie wiem czy to w ogóle były stany zakochania chyba bardziej zauroczenia...zadziwienia.
hmmmmmm.....właśnie takie zadziwienie przydażyło mi się ostatnio,niby trwa nadal,ale nie jest już tak jak było na początku....ja to popsułam....trudno...ale żyć w niewiedzy jest ciężko...nie byliśmy nigdy razem,pewnie nawet nie będziemy ,jednak Piotruś jest ważny i taki pozostanie,to on mnie zmienił,pozwolił widzieć siebie jako dobrego człowieka...bo chyba takim jestem.zapewne opisze jeszcze niejednokrotnie tą historie....jeśli tylko ona kogoś zainteresuje...